Ułatwienia dostępu

Robert Onyszko – kierownik Zakładu Blacharskiego

– Praca z blachą w przypadku produkcji lotniczej nie jest to chyba prozaiczne zajęcie.

– Zdecydowanie nie. Pracownicy, którzy u nas pracują posiadają wysokie kompetencje, które zdobywane są poprzez wieloletnią pracę w naszym zakładzie. Wielu rzeczy, pracownicy z książek po prostu się nie nauczą.

– Na czym polega specyfika pańskiej pracy?

– Na zarządzaniu pracownikami poprzez kierowników wydziałów, mistrzów i pracowników liniowych, którzy wykonują swoje zadania. Kontroluję cały proces produkcyjny.

– Jakiego rodzaju wyroby produkowane są w zakładzie kierowanym przez Pana?

– W zakładzie blacharskim wykonujemy prawie wszystkie części blaszane, które są montowane do śmigłowców produkowanych w PZL-Świdnik, jak również w kadłubach dla Leonardo Helicopters.

–  Jak dużą grupą Pan zarządza? I Jakie kwalifikacje muszą mieć pracownicy, którzy są tu zatrudnieni?

– Zarządzam ponad 150 osobami. Kwalifikacje pracowników bezpośredniej produkcji zdobywane są tutaj, na miejscu. Najważniejszą rzeczą w naszej pracy są zdolności manualne, które są także podstawą, żeby być dobrym blacharzem. A praca z blachą, głównie aluminiową czy tytanową, nie jest prosta. Wieloletnia praca, chęć pogłębiania swojej wiedzy owocuje tym, że można uznać kogoś za dobrego blacharza.

– Czyli są to pracownicy, których można nazwać bardziej złotymi rączkami niż pracującymi umysłowo?

–  Dokładnie tak. Wszystkiego nie da się opisać w instrukcji technologicznej. Natomiast manualne zdolności, tak zwane „złote rączki”  to osoby, dla których pojęcie niewykonalności części nie istnieje. Są to ludzie, którzy są w stanie wykonać wszystkie części zlecane nam w produkcji.

– Jaka była Pańska dotychczasowa droga zawodowa?

– Rozpoczynałem jako technolog w zakładzie blacharskim. Potem przekazywano mi inne obowiązki, rozszerzałem stopniowo swoje kompetencje o kierownika obszaru, oddziału, biura, kierownika kontroli jakości. Obecnie jestem szefem Zakładu Blacharskiego. I to jest największe w mojej karierze wyzwanie.

– Dotychczas pytane osoby mówiły, że nie mają zbyt dużo czasu wolnego. Nie wiem, jak to jest w pańskim przypadku. Ale jeśli już troszkę go Pan wygospodaruje, to czym się pan zajmuje w czasie wolnym?

–  Tak jak pan powiedział, czasu wolnego jest mało. Natomiast, jeśli  już jest, to lubię oglądać mecze piłki nożnej i sam uczestniczę rozgrywkach piłkarskich.

 

Waldemar Fijałkowski – Kierownik Działu Produkcji w Zakładzie Mechanicznym

–  Jest Pan kierownikiem działu jednego z dwóch największych zakładów PZL Świdnik, na czym polega Pańska praca?

– Na zarządzaniu, nadzorowaniu bezpieczeństwa pracy, monitorowaniu wskaźników jakościowych, terminów dostaw, planów produkcyjnych, nowych wdrożeń, kierowanie zespołami montażu hartowni i ostrzalni.

– Czy dotyczy to wszystkich produktów czy tylko ich części?

– Dotyczy to wszystkich produktów PZL.

– Co osobie na pańskim szczeblu kierowniczym sprawia największą satysfakcję?

– Zaangażowanie całej załogi na pojedynczych stanowiskach, w gniazdach, na wydziałach, w całym zakładzie. Poza tym bezpieczeństwo pracy. Nie mamy żadnych wypadków. Drugi sprawa to dotrzymanie terminów dostaw. Ogólnie – bezpieczna i dobrze jakościowo wykonana praca.

– Jakie problemy najczęściej napotyka Pan w swojej pracy?

– W obecnej sytuacji pandemicznej przeszkadzają obostrzenia. Maseczki, dystans społeczny. Przy wdrożeniach, których obecnie mamy dużo, rozwiązywanie problemów związanych z montażami również jest pewnym wyzwaniem. Podobnie kontakty z pracownikami. Kierownik musi znać problemy pracownicze. Trzeba je pomagać rozwiązywać.

– Zakład ciągle się zmienia rozwija. Czy czuje Pan potrzebę, czy też może wręcz obowiązek dokształcania się?

– W dzisiejszych czasach wysokiego tempa rozwoju technicznego, w każdej dziedzinie i w każdym wieku dokształcanie się jest konieczne, niezależności od sytuacji i miejsca w którym żyjemy.

– Jaka była Pańska dotychczasowa droga zawodowa?

–  Rozpocząłem pracę w PZL- Świdnik w 1971 roku. Po przerwie, w 1977 roku wróciłem tu na stałe. Pracowałem jako operator obrabiarek sterowanych numerycznie. Następnie, od 19 90 roku jako mistrz, a od 2003 roku jako zastępca kierownika. Obecnie jako kierownik na wydziale 320 .

– Co robi Pan w czasie wolnym od pracy? Chyba nie ma Pan go za dużo ale troszeczkę może jest.

– Rodzina, dom, działka, wnuk i wypady turystyczne w obrębie kraju.

Lucyna Pasternak – dyrektor HR

– PZL-Świdnik jest jednym z największych pracodawców w regionie. Jaki jest obecnie poziom i struktura zatrudnienia?

– Obecnie zatrudniamy około 2600 pracowników. Oprócz tego na terenie PZL-Świdnik pracuje około 500 osób zatrudnionych w firmach zewnętrznych świadczących dla nas usługi. Możemy poszczycić się wykształconą załogą. Ponad 60 procent pracowników ma wykształcenie techniczne, ponad 35 wyższe. Na uwagę zasługuje stabilność naszej kadry. Średni staży pracy wynosi około 19 lat, a wskaźnik odejść dobrowolnych waha się na poziomie 3 procent, co jest rzadko spotykane w innych firmach. Około 20 procent pracowników stanowią kobiety. Jesteśmy firmą produkcyjną, stąd odsetek jest niewysoki. W obszarze produkcji kobiety stanowią 10 procent pracowników, w innych obszarach około 35 procent.

– Lotnictwo jest elitarną branżą przemysłu, wymagającą specjalnych kwalifikacji. W jaki sposób firma wspiera pracowników w ich podnoszeniu?

– Nasi pracownicy są naszym najcenniejszym zasobem. Firma promuje kulturę ciągłego rozwoju i samodoskonalenia. Finansujemy pracownikom naukę na studiach wyższych, udział w kursach językowych, szkoleniach specjalistycznych, jak również w szkoleniach dotyczących rozwoju tak zwanych umiejętności miękkich. Średnio, w ciągu roku, oferujemy około 65 tysięcy godzin różnego rodzaju szkoleń.

– W jaki sposób firma przeszła pandemię COVID-19?

– Niewątpliwie był to trudny czas również dla nas. Jednak, dzięki szybko wdrożonym działaniom, udało nam się przetrwać ten okres w miarę spokojnie. Należały do nich: mierzenie temperatury przy wejściu doz zakładu, podziale firmy na strefy czy też wprowadzenie testów dla pracowników. Dzięki temu udało się nie zatrzymać pracy nawet na jeden dzień. Niestety zmuszeni byliśmy nieco zredukować załogę, wstrzymać procesy rekrutacyjne i przez kilka miesięcy, w ubiegłym roku, ograniczyć czas pracy. Obecnie jesteśmy w trakcie realizacji programu szczepień. Pracownikom, jak i członkom ich rodzin zaoferowaliśmy możliwość zaszczepienia się na terenie przedsiębiorstwa. Podobną możliwość zaproponowaliśmy pracownikom innych firm przebywających na terenie PZL.

– Jak była Pani dotychczasowa droga zawodowa?

– Całe moje życie zawodowe związane jest z lotnictwem. Przed przyjściem do PZL-Świdnik, 16 lat pracowałam w Pratt & Whitney Rzeszów, firmie o podobnej historii i tradycjach. Pracowałam tam w dziale finansowym, następnie, przez kilka lat w dziale audytu. Dalsza kariera zawodowa związana była już z działem zasobów ludzkich.

– Standardowe pytanie na koniec: co robi Pani w czasie wolnym od pracy?

– Jak każdy z nas pewnie, nie mam go zbyt wiele. Dodatkowo jest on ograniczony koniecznością cotygodniowego podróżowania do domu, ponieważ na stałe mieszkam w okolicach Łańcuta. Bardzo lubię aktywnie spędzać czas, kocham rośliny, mam ogród, który pielęgnuję wraz z mężem podzielającym moje hobby. W ten sposób możemy spędzać czas razem. Poza tym lubimy eksperymentować w gotowaniu, podróżować w zaplanowane przez siebie trasy.

Urszula Kaliszuk, szef planowania i kontroli produkcji

– Planowanie produkcji, kontrola, brzmi to bardzo tajemniczo i ogólnie. Na czym właściwie polegają Pani obowiązki jako szefa tej służby?

– Przede wszystkim, jak w przypadku innych kierowników na koordynacji i kontroli pracy całego działu. A zatem najpierw praca z ludźmi, potem są programy, inne zadania, wreszcie dopilnowanie finalnego produktu, czyli sprzedaży kolejnych kadłubów, belek ogonowych czy remonty naszych, rodzimych śmigłowców. Moim zadaniem jest kontrola całej tej pracy i czuwanie, żeby dokumentacja była na czas uwolniona, kontrolowana na każdym etapie, ewentualnie wskazywanie miejsc do poprawy.

– Z tego co słyszę, to nie tylko praca w metalu, ale odrobina HR też w tym jest.

– Tak, bo to praca z ludźmi. Ma się przed sobą przede wszystkim człowieka. Trzeba patrzeć na jego potrzeby, czy czuje się dobrze w swojej grupie, czy wszystko jest dobrze. Jest się nie tylko kierownikiem planowania produkcji na warsztacie i jej kontroli, ale również kimś, kto musi czuwać nad ludźmi, nad działem.

– PZL-Świdnik jest ogromną organizacją produkcyjną. Rozumiem zatem, że kontrola i planowanie odbywają się na wielu szczeblach i wykonuje to wiele osób.

– Nasza centrala mieści się we Włoszech, mamy też wewnętrzne, centralne planowanie. Nasza rola zaczyna się po przełożeniu planów centrali na nasz wewnętrzny plan. Z pomocą systemów MRP przekładamy go na plany zakładów, na procesy, a my czuwamy nad emisją dokumentacji, kontrolowaniu, czy czegoś nam nie brakuje i podziale zadań.

Jakie są najważniejsze wyzwania w tym obszarze działań?

– Mamy pod sobą wszystkie programy i podzieloną na nie grupę pracowników. Mamy dużo nowych wdrożeń, przejmuję dużo nowych prac. Są one modyfikowane, wdrażane są nowe rozwiązania. W tym jest największa praca nas, jako kierowników. Jeżeli praca jest usystematyzowana, idzie w swoim czasie, systematycznie . Przy nowych wdrożeniach pojawiają się dodatkowe wyzwania, są to kwestie do rozwiązania: wewnętrzne albo konstrukcyjne, w których  uczestniczymy.. Pilnujemy, żeby wytyczne były wdrażane. Praktycznie wszystkie nasze działania, ale też produkcji i kontroli muszą być potwierdzone w systemach. Kontrolujemy dokumenty i poprawność przebiegu wszystkich procesów.

– Gdyby zechciała Pani powiedzieć kilka słów na temat swojej drogi zawodowej…

– We wrześniu 2003 roku przyszłam tutaj na staż po studiach. Pracowałam w dziale zaopatrzenia, w małym oddziale Gospodarka Materiałowa. Później przeszłam do planowania produkcji, które było podporządkowane poszczególnym zakładom. Kilka lat pracowałam jako planistka. Później przejęłam obowiązki kierownika działu odpowiedzialnego za program AW109, AW119. W 2008 roku objęłam funkcje kierownika planowania i harmonogramowania w Zakładzie Blacharskim. Po wdrożeniu systemów SAP, w 2012 roku i kolejnej reorganizacji w 2015 roku planowanie zostało wyłączone z zakładów i stało się odrębną strukturą. Wtedy już zajmowałam się wszystkimi zakładami włączonymi w programy AW109 i AW119, nie tylko Zakładem Blacharskim, ale również zakładami mechanicznym, kompozytów i struktur lotniczych. W lipcu 2020 roku zostałam szefem planowania wszystkich programów, łącznie z nowymi wdrożeniami.

– Czym zajmuje się Pani w ramach hobby?

– Bardzo lubię gotować, ale nie jest to jakieś gotowanie orientalne, tylko eksperymentowanie. Uwielbiam spędzać czas  na łonie przyrody. Jest to dla mnie odskocznią, ucieczką. Lubię wędrówki piesze i rowerowe. Pochodzę spod Nałęczowa. Okolice piękne, górzyste, chyba nigdy się nie znudzą. Zawsze można odkryć coś nowego. Każdą wolną chwilę poświęcam na wyjazdy w rodzinne strony.

 

Rusłan Morykon, kierownik Wydziałowej Kontroli Jakości w Zakładzie Blacharskim

– Jest Pan kierownikiem Wydziałowej Kontroli Jakości. To trochę jak stać na pierwszej linii frontu, bo ma Pan bezpośredni kontakt z produkcją. Jak widzi Pan umiejscowienie swojego stanowiska w strukturach zakładu?

– Bardzo pozytywnie, chociaż trzeba powiedzieć, że praca jest odpowiedzialna, ponieważ nadzoruję wszystkie procesy oraz potwierdzam zgodność produktu. Cieszę się z tego, że wykonuję pracę odpowiedzialną, że wykonuję w życiu coś ważnego. Warto też powiedzieć, że zawsze mogę liczyć na wsparcie od kierownictwa wyższego szczebla, że chęć rozwoju jest odbierana pozytywnie, co jest bardzo ważne dla młodych fachowców, osób, które zaczynają karierę.

– Co w procedurach obowiązujących w zakładzie sprawia, że kontrola jakości może być skuteczna?

–  Mamy dużo procedur, które bardzo dokładnie opisują wszystkie nasze działania. Może to zabrzmieć kontrowersyjnie, ale myślę, że procedura sama w sobie nie może zapewnić ani jakości, ani bezpieczeństwa w locie. Natomiast dobrze napisana procedura w połączeniu ze świadomością każdego z pracowników jest niesamowicie ważna, ponieważ poprzez rzetelne wykonywanie obowiązków dbamy o bezpieczeństwo pasażerów na pokładach naszych statków.

– Jakie są niuanse Pańskiej pracy?

– Po pierwsze, praca jest naprawdę odpowiedzialna. Współpracujemy z partnerami zagranicznymi, odpowiadamy za procesy specjalne. Ja i mój zespół nadzorujemy proces obróbki cieplnej stopów aluminium. Poprzez obróbkę cieplną zmieniamy własności materiałów. Warto powiedzieć, że obróbka cieplna jest procesem specjalnym, a więc procesem krytycznym. Posiadam uprawnienia Europejskiej Agencji Bezpieczeństwa Lotniczego, co pozwala wystawiać certyfikaty zgodności na produkty, które są uznawane na całym świecie.

– Jakie cechy musi mieć pracownik kontroli jakości?

– Najpierw wiedza techniczna, krytyczne myślenie, dokładność i świadomość tego, co robi.

– Jaka była Pańska dotychczasowa droga zawodowa?

– W zakładzie pracuję stosunkowo niedługo, natomiast miałem szczęście pracować na różnych wydziałach, zbierać doświadczenie, co jest dla mnie bardzo ważne. Jeżeli człowiek ma doświadczenie z różnych dziedzin, pod różnymi kątami, to bardzo pomaga w codziennej pracy. Pracę w PZL zaczynałem jako operator będąc jeszcze studentem. Po obronie pracy dyplomowej zgłosiłem chęć przejścia do działów technicznych, co zostało odebrane pozytywnie i w krótkim czasie przeszedłem do kontroli jakości. Teraz pracuję na wydziale blacharskim.

– Studiował Pan na politechnikach we Lwowie i Lublinie. Czy atmosfera studiów technicznych wszędzie jest jednakowa?

– Myślę, że jest bardzo podobna. Szczerze mówiąc z nostalgią wspominam lata spędzone na obu uczelniach. Były to wspaniałe czasy, poza tym na studiach poznałem moją żonę.

– Co robi Pan w czasie wolnym od pracy?

– Spędzam go z rodziną. Mam dużo zainteresowań. Sport – uwielbiam jazdę na rowerze. Gram na gitarze, bardzo lubię muzykę. Jedyne, czego żałuję, to że doba ma tylko 24 godziny i niestety zawsze brakuje czasu.

 

Adam Płaczkowski, laminater w Zakładzie Kompozytów

– Pracuje Pan w Zakładzie Kompozytów, które produkują wyroby głównie z laminatów. Pan wykonuje jednak nieco odmienny zawód, chociaż formalnie jest Pan laminaterem. Na czym polega Pańskie zajęcie?

– Zajmuję się obróbką materiałów takich jak włókno szklane bądź węglowe. Moje zadania to szlifowanie, docinanie, montaż różnych elementów do pełnego zespołu.

– Jak długo pracuje Pan w Zakładzie Kompozytów i jaka była Pańska dotychczasowa droga zawodowa?

– W zakładzie pracuję trzynaście lat i jest to moja pierwsza z ważniejszych prac jaką podjąłem.

– Wielu dawnych, doświadczonych pracowników miało swoje sposoby na, tak to nazwijmy, „ulepszenie” technologii. Czy w dzisiejszych warunkach coś takiego jest możliwe. Czy ma Pan swoje osobiste sposoby na zrobienie czegoś szybciej, bądź lepiej?

– Zwykłe sposoby, sprawdzone już przez wielu doświadczonych pracowników są jednocześnie naszymi zakładowymi standardami, na przykład zastosowanie taśmy maskującej, żeby uniknąć niepotrzebnego czyszczenia powierzchni, pozwala zaoszczędzić czas. To wymieniłbym jako te „osobiste” sposoby, które stają się dobrą praktyką.

– Czym zajmuje się Pan w wolnym czasie?

– Fotografią, można powiedzieć bardziej niż hobbystycznie, półprofesjonalnie.

 

Marek Smolik – kierownik Zakładu Mechanicznego

Marek Smolik, kierownik Zakładu Mechanicznego PZL-Świdnik

Zakład Mechaniczny jest jedną z najważniejszych jednostek w strukturze PZL Świdnik, a Pan zapewne jest osobą, która najlepiej zna odpowiedź na pytanie – dlaczego?

Zakład Mechaniczny produkuje części, zespoły, komponenty, do wszystkich wyrobów wyprodukowanych w przedsiębiorstwie. Wszystkie produkty, które opuszczają naszą firmę zawierają większy lub mniejszy wkład pracowników Zakładu Mechanicznego. Tak uzasadniłbym to znaczenie.

Jaka jest specyfika profilu tego zakładu?

Jest znacząca różnorodność procesów, jak i ich skomplikowania. Produkujemy części podstawowe, od  krytycznych po, powiedzmy, drobne. Produkujemy system sterowania, zespoły do napędów lotniczych, na przykład piastę wirnika nośnego, śmigło ogonowe, przekładnie do śmigłowca SW-4. Produkujemy również kinematyki drzwi, więc wachlarz naszych wyrobów jest naprawdę znaczący i różnorodny. Oprócz tego wykonujemy obróbkę cieplną stopów stali i tytanu.

Niech Pan pokrótce opowie historię swojej kariery zawodowej.

Można powiedzieć że całe moje życie zawodowe jest związane z Zakładem Mechanicznym. Rozpocząłem tutaj pracę w roku 1978 na stanowisku operatora obrabiarek sterowanych numerycznie. Później, po kilku latach, awansowałem na stanowisko mistrza. Następnie zajmowałem stanowisko kierownicze na wydziale produkcyjnym i odpowiadałem w zakładzie mechanicznym za produkcję kooperacyjną. Od blisko dziesięciu lat kieruje pracą całego Zakładu Mechanicznego.

Jakie kompetencje i cechy osobiste trzeba mieć by móc kierować tak wielkim organizmem?

Jeżeli chodzi o kompetencje osobiste, bardzo ważna jest samoświadomość, poczucie  swojej wartości oraz zasad jakimi kierujemy się w trakcie pracy. Jest to bardzo istotne. Na pewno ważna jest umiejętność budowania zespołu, zdolność do ciągłego uczenia się, radzenia sobie ze stresem.

Co się zmieniło, bądź może jeszcze zmienia, od czasu, kiedy został Pan kierownikiem zakładu?

Funkcję objąłem dwa lata po przejęciu PZL  Świdnik przez koncern AgustaWestland, w związku z czym jestem stałym świadkiem i współautorem zmian, które dokonują się w Zakładzie Mechanicznym. Przeorganizowaliśmy strukturę produkcyjną. Jest to związane z tym że, firma postanowiła zogniskować wszystkie swoje działania na wyrobach własnych. Musieliśmy dokonać pewnych transformacji. Obecnie staramy się zostać centrum doskonałości produkcji sterowań. W chwili obecnej produkujemy systemy sterowań do czterech typów śmigłowców. Myślę że w przyszłym roku przejmiemy  całość produkcji w grupie.

Tradycyjnie już, wszystkich naszych rozmówców pytamy o to, co robią po godzinach, więc zadam to pytanie również Panu.

Po pierwsze- staram się odpocząć. Natomiast jeżeli chodzi o zainteresowania, czasami bawię się fotografią, a także budową drobnych, elektronicznych układów audio.

Antonio Di Gennaro – członek zarządu PZL-Świdnik

– Od jak dawna przebywa Pan w Świdniku?

– W PZL-Świdnik pracuję już czwarty rok, dokładnie od marca 2018 roku. Jak widać czas biegnie szybko, podobnie jak biznes.

– Od czego rozpoczął Pan swoją pracę w rodzinie PZL?

– Od samego początku miałem honor i przywilej być mianowanym przez Leonardo do objęcia stanowiska członka zarządu i dyrektora finansowego.

– Za co jest Pan odpowiedzialny jako członek zarządu?

– Podstawowym jest dbanie o stabilność finansów naszego biznesu. Mamy też dużą odpowiedzialność społeczną. Mamy do czynienia z dużym zakładem zatrudniającym ponad 3 tysiące pracowników. Dodajmy to tego ich rodziny i około 1000 osób pracujących w tym miejscu dla innych firm. Mamy setki dostawców, w większości polskich i wielu klientów z każdego zakątka świata. Jest więc absolutnie konieczne zapewnić zrównoważenie, a szczególnie stabilność. Jako członek zarządu odpowiedzialny za finanse muszę zapewnić moim kolego z zarządu możliwość podejmowania prawidłowych decyzji bazujących na naszych analizach finansowych.

– Jak są Pańskie korzenie zawodowe i droga kariery?

– Z wykształcenia jestem inżynierem, jednak od początku kariery poczułem pasję do finansów i ekonomii. W związku w czasie mojej pracy w Grupie Leonardo przeniosłem swoją miłość do samolotów na wiropłaty, cały czas działając w obszarze finansów, w różnych miejscach świata.

– Co sądzi Pan o załodze PZL-Świdnik?

–  To naprawdę zaszczyt pracować w PZL. Od samego początku doceniałem to, że czuje się tutaj oddycha atmosferą 70 lat lotniczego doświadczenia. Czuje się wysoki poziom profesjonalizmu, ale także wspólnoty ludzi, którzy cieszą się możliwością dzielenia się swoją wiedzą dla rozwoju biznesu.

Wyrazy przebywać i mieszkać mają nieco odmienne znaczenie. Czy wciąż przebywa Pan w Świdniku czy może już mieszka?

– Pozwolę sobie odpowiedzieć w ten sposób: mam dwoje dzieci, które rozmawiają ze sobą po polsku. Więc jak pan sądzi – przebywam tu czy mieszkam?

– Jakie jest Pana hobby?

– Moją pasją, którą wielu miało szczególną okazje rozwinąć w czasie lock downu jest gotowanie. Żyję w Polsce, która jest dla mnie nowym krajem. Mam silne włoskie korzenie i jako Włoch kocham gotowanie w domu z zachowaniem włoskich tradycji.

– Jakie jest Pańskie ulubione miejsce na Ziemi?

– Jestem podróżnikiem. To moje drugie hobby. Nie lubię się ograniczać. Świat jest piękny, każdy kraj się piękny. Jestem szczęśliwy, gdy mogę znaleźć trochę czasu, żeby go odkrywać.