– Pomoc finansowa Unii Europejskiej kojarzy nam się z samorządem, różnego rodzaju stowarzyszeniami, bądź organizacjami państwowymi, tymczasem okazuje się, ze z funduszy unijnych mogą korzystać również firmy prywatne. Jak się to robi?
– Pomoc unijna jest dostępna w różnych aspektach funkcjonowania firm. Na przykład badania i rozwój, inwestycje oraz szkolenia. Unia Europejska przyznaje specjalne środki dedykowane wyłącznie dla Polski Wschodniej, z których PZL-Świdnik korzystał, korzysta i, mam nadzieję, będzie korzystał.
– Co było do tej pory największym, sztandarowym programem realizowanym przy udziale środków unijnych w PZL-Świdnik?
– Był nim projekt inwestycyjny polegający na rozbudowie zaplecza badawczo-rozwojowego realizowany w latach 20210-2015, czyli de facto w momencie wejścia PZL-Świdnik w skład grupy AgustaWestland. Było dosyć nietypowe, ponieważ inwestorzy wchodzący kapitałowo do spółek polskich najchętniej rozwijają produkcję, a tu mieliśmy do czynienia z projektem wpływającym na sferę badań i rozwoju, w który nowy właściciel zdecydował się również zaangażować. Projekt dotyczył budowy laboratoriów, pełnej modernizacji zaplecza badawczo-rozwojowego, komputeryzacji i oprogramowania. Miał wartość 100 mln zł, z czego 50 procent dopłaciła Unia Europejska.
– Ma Pan w firmie stanowisko dosyć specyficzne jak na zakład lotniczy. Co należy do Pańskich zadań?
– Przede wszystkim poszukiwanie możliwości zewnętrznego dofinansowania działań w tych sferach, o których wspomniałem wcześniej. Chodzi zarówno o środki unijne, jak i krajowe dystrybuowane przez samorządy bądź ministerstwa. Następnym etapem jest przygotowanie odpowiednich aplikacji, a na koniec proces administracyjny, czyli rozliczanie projektów, raportowanie… jak wiadomo Bruksela jest silnie zbiurokratyzowana, więc tej pracy jest rzeczywiście dużo.
– Jest Pan wieloletnim pracownikiem PZL-Świdnik. Okazuje się, że nie tylko młodość i dynamika są tu doceniane, ale również doświadczenie.
– Zdecydowanie tak. Pamiętam niedawną sytuację, kiedy kilku doświadczonych kolegów chciało odchodzić na emeryturę, firma zdecydowała się ich zatrzymać, ponieważ ich doświadczenie było niezbędne. Ważne jest to, żeby własne doświadczenie przekazywać młodszym, żeby nie wytworzyła się luka pokoleniowa. Doświadczenia nie nabędzie się na uczelniach. Zdobywa się je, podobnie jak życiowe latami. Doświadczenie tworzy pewien efekt synergii. Pomaga podejmować trafne decyzje, radzić sobie z sytuacjami stresowymi i zachowywać dystans do tego, co się robi.
– Czym zajmuje się Pan poza pracą?
– Do tej pory bardzo lubiłem czytać książki. Poświęcałem na to dużo czasu. Technologia przekazywania literatury poszła jednak bardzo do przodu, więc zacząłem słuchać audiobooków. Poza tym bardzo lubię podróżować i zwiedzać różnego rodzaju zabytki. Niestety pandemia ograniczyła te możliwości. W związku z tym przerzuciłem się na ogród, który stał się moją pasją, miejscem, gdzie odpoczywam, również od obowiązków służbowych i które, wbrew wcześniejszych oczekiwaniom daje dużo satysfakcji.